Forum wędkarskie- wędkarstwo Forum wędkarskie- wędkarstwo Największe forum wędkarskie w Polsce (dawne Wedkowanie.net). Wędkarstwo, PZW, filmy wędkarskie, metody połowu, testy sprzętu, przynęty i zanęty, łowiska, zdjęcia i gry wędkarskie. Posiadamy ponad 10 tysięczną społeczność, która napisała już przeszło 130 tysięcy wiadomości. Weź udział w dyskusji i dołącz do nas już dziś!
Użytkownicy Mapa użytkowników Filmy Wędkarskie Dzienniki wędkarskie Targowisko Wyszukiwarka Album zdjęć  Kontakt 

Leśni bracia- zapomniani bohaterowie.

suomeksi 

Posty: 0
Skąd: pomorskie


Wysłany: Nie Kwi 22, 2012 04:29   Leśni bracia- zapomniani bohaterowie.

Litwa, Łotwa i Estonia, podobnie jak Polska, powstały tuż po I wojnie światowej i były niepodległymi krajami. Łotwa i Estonia stały na wysokim poziomie rozwoju, np. Estonia była krajem znacznie bogatszym niż najbliższy jej kulturowo kraj- Finlandia.
W 1940 ZSRR rozpoczął sowiecką okupację tych krajów, która trwała rok i została zakończona przez wkroczenie Niemców. Kolejna okupacja rozpoczęła się po II wojnie światowej i trwała, aż do 1991r. Właściwie całość społeczeństwa tych krajów bardzo sprzeciwiała się włączeniu do ZSRR, a ogromna ilość stawiała zaciekły, zbrojny opór jako Leśni Bracia oraz człoknowie narodowych legionów w ramach jednostek niemieckich.
Komunistyczne władze najczęsciej posługiwały się etnicznymi Rosjanami w rządzniu tymi państwami ponieważ ciężko było znaleźć etnicznych Litwinów, Łotyszy i Estończyków współpracujących z władzą ZSRR, jednakże i tacy się znajdowali co zobaczymy w tekscie niżej, jednak były to bardzo, bardzo rzadkie wyjątki.

Leśni Bracia (po estońsku: Metsavennad, po łotewsku: Meža Brāļi, po litewsku: Miško Broliai) – potoczne określenie partyzantów formacji antykomunistycznych na terenach Estonii, Łotwy i Litwy w okresie II wojny światowej i po jej zakończeniu, stawiających opór zbrojny okupacji radzieckiej tych państw, działający głównie w latach 1940-1941 i 1944-1953. W szeregach tych formacji walczyło w sumie 170 000 żołnierzy, poległo lub zaginęło bez wieści ok. 50 000.

Leśni bracia prowadzili niesłychanie bohaterską walkę. W żadnym kraju demokracji ludowej, ani tym bardziej w żadnej części ZSRR nie działał, tak silny, i tak wielki (relatywnie do ludności) antykomunistyczny zbrojny ruch oporu co we włączonych do ZSRR- Litwie, Łotwie i Estonii, demokratycznych, niepodległych krajach, napadniętych przez ZSRR i okupowanych do 1991r.

Ostanim z leśnych braci, czynnie walczących przeciw Armii Czerwonej był Estończyk August Sabbe, został schwytany przez KGB w 28 września 1978.

Istnieje kilka teorii dotyczących śmierci Augusta Sabbe. Według jednej miał wyrwać się agentom KGB podczas aresztowania, wskoczyć do rzeki i utonąć, nie chcąc dać się aresztować (wersja ta jest wątpliwa, w momencie aresztowania August Sabbe, w wieku 69 lat, miał zostać aresztowany przez młodych, sprawnych fizycznie mężczyzn. Rzeka w tamtym miejscu jest wąska, płytka i płynie wolno, drugi brzeg nie był porośnięty i nie dawał dużych szans powodzenia ucieczki). Według innej wersji został zastrzelony w czasie skoku do rzeki. Agentami (przebranymi za wędkarzy), którzy przeprowadzili próbę aresztowania Augusta Sabbe byli Estończycy: Ervin Oras z KGB i Neeme Tavel z SORVVO. Konfident KGB, który przekazał informacje umożliwiające aresztowanie Augusta Sabbe, miał w nagrodę otrzymać od władz ZSRR samochód marki Żiguli. 5 lat później popełnił samobójstwo.

Grób Augusta Sabbe w Estonii:



Jedna z wielu, wielu tablic i pomników w Estonii upamiętniająca Estończyków, którzy polegli w czasie okupacji radzieckiej, tutaj przedstawieni są członkowie estońskiego rządu, polegli z rąk Sowietów:



Kilka lat temu powstała niezwykle ciekawa książka, której autorem jest Mart Laar- były premier Estonii, historyk z wykształcenia. Książka dostępna jest w języku polskim i nosi tytuł "Wojna w lesie. Walka Estończyków o przetrwanie 1944-1956". Opisuje działania Leśnych Braci na terenie Estonii, a także, w mniejszym stopniu na terenie Litwy i Łotwy.

Mart Laar:





Oto kilka cytatów z tej książki opisujące głównie działania estońskich Leśnych Braci:

W początku grudnia [1944] NKWD było o włos od schwytania kierownictwa ruchu oporu. W wyniku wypadku, radiooperator grupy Haukka-Tümmler dostał się do szpitala, gdzie łatwo dopadli go agenci i zabrali do siedziby KGB. Radzieckiemu aparatowi bezpieczeństwa udało się także schwytać Leo Talgre'a, który został przewieziony do ich siedziby na przesłuchanie. Osowiała postawa Talgre'a zwiodła czekistów, którzy osłabili czujność. Ich biura nie zostały jeszcze zabezpieczone przed próbami ucieczki. Wyczekawszy odpowiedniej chwili, Talgre odepchnął przesłuchującego i wyskoczył z okna na piętrze na ulicę. Dzięki przeszkoleniu spadochronowemu wylądował miękko i zniknął.

(...)

10 grudnia Toomas Hellat wpadł w pułapkę w swej kryjówce. KGB użyło wszelkich środków, by go „rozpracować”. Po kilku dniach Hellat był gotów podpisać wszystko, co mu podsunięto. Nastąpiła fala aresztowań, a wokół pozostałych na wolności pętla się zaciskała. Niemal każde mieszkanie, gdzie Leo Talgre mógł się pojawić, poddano obserwacji. Nadeszła Wigilia Bożego Narodzenia 1944 roku. Arved Vaisserik, wspierający grupę Haukka-Tümmler, wspomina:

Talgre postanowił odwiedzić przyjaciół, by dowiedzieć się, co słyszeli o pozostałych. Gdy zadzwonił dzwonkiem, drzwi się otworzyły, a za nimi stał żołnierz, który w niego wycelował i wrzasnął: „Ręce do góry!”. Talgre miał w kieszeni broń i strzelił przez płaszcz, trafiając żołnierza, który osunął się na podłogę. Talgre wyciągnął pistolet i próbował strzelać dalej, ale nabój zaciął się w komorze. Zaczął manipulować przy broni, by wprowadzić nabój do komory; zajęło mu to kilka sekund, w trakcie których żołnierz otrząsnął się i zasypał Talgre'a ogniem z automatu. Talgre padł martwy.

Jego ostatnie słowa brzmiały: „Pozdrówcie moich Meets”.


Olaf Tammark wspomina jesień 1944 roku:

Meldunki donosiły, że 23 września Rosjanie zdobyli Pärnu. Ci, którzy pochodzili z tej okolicy, mówili, że wybrzeże wciąż było pełne uciekinierów, choć ostatnie łodzie już odpłynęły.
Niektórzy dalej parli na zachód, wciąż mając nadzieję dotrzeć do Szwecji lub na estońskie wyspy. Inni pomagali kopać ziemniaki w gospodarstwach Öördi (w południowo-zachodniej Estonii), wymieniając swój sprzęt i mundury na ubrania cywilne. Żona jednego z leśnych rolników mówiła, że mogłaby wyposażyć cały pluton żołnierzy przy pomocy sprzętu, jaki posiadała. W ciągu sześciu tygodni większość żołnierzy i cywilów opuściła las Öördi. Noce stały się chłodne. Rankami namioty były białe od szronu. Leśne sklepienie rzedło; częściej padał deszcz. „Leśniczy”, samotny rosyjski samolot rozpoznawczy, codziennie latał nad lasem, hałasując jak ciągnik. Do wioski Öördi nie przybył jak dotąd żaden Rosjanin, jednak było ich wielu w pobliskim mieście Viljandi. Długie ramię nowej, komunistycznej władzy już wkrótce dosięgło tych lasów i bagien. Nie można było bezpiecznie poruszać się za dnia. Komitet wykonawczy już wezwał kilkunastu miejscowych i oskarżył ich o ukrywanie bandytów i faszystów.
W nocy rozpoczęliśmy długi marsz do powiatu Valgamaa: major Kurg, kilku ludzi, dwa konie i jeden wóz wyładowany ciężką bronią i amunicją, ukrytymi pod słomą. „Czy już po walkach?” - zapytał jeden z żołnierzy. „Nie – powiedziałem – nasza walka dopiero się zaczyna”.



Gdy ogłoszono amnestię dla Braci Leśnych, którzy dobrowolnie wyszli z lasów, wśród ujawniających się był człowiek z wioski Veneküla w gminie Sadala. Był to August Saar, głowa rodziny – żony i trójki dzieci. Jego jedyną zbrodnią było niestawienie się do poboru w 1941 roku. Umieszczono go w celi w Sadala i przesłuchiwano. Chcieli, by zaprowadził żołnierzy do kryjówek Braci Leśnych. Jako że Bracia Leśni ukrywali się w wielu miejscach, każdy według swojego uznania, nie było miejsca, gdzie można było zastać ich wszystkich, toteż Saar nie wiedział, gdzie miałby zaprowadzić żołnierzy. Torturowano go przez dwa dni w budynku komitetu wykonawczego. Trzeciego dnia August Saar, który wyszedł w nadziei na amnestię, powiesił się w swojej celi. Jego ciało wydano żonie, by je pogrzebała. Jego twarz była czarnosina od ciosów, a włosy posiwiały. Na rękach i ciele były ślady tortur.



[relacja Kalju Kirbitsa]

W latach czterdziestych Komsomołowi okręgu miejskiego Rouge przewodziła kobieta, Olime Teder. Miała czerwoną, dziobatą twarz. Była tłusta i głupia jak krowa. Była prawdziwą aktywistką, przechadzała się z automatem na ramieniu. Była osobą, która zestawiała listy osób do aresztowania i wywózki. W tym czasie w Rouge mieszkał chłopak nazwiskiem Auleid Toomsalu; jego dom leżał w pobliżu, po drugiej stronie doliny. Był on przystojnym chłopakiem, grywał w orkiestrze strażackiej. Mimo że wszystkie dziewczyny się w nim kochały, nie uganiał się za nimi; trzymał się jednej, wybranej.
W 1948 roku młodzież Rouge zebrała się na urodzinach. Spotkanie było przyjemne; wszyscy pili i dobrze się bawili. Podczas śpiewów zaczęli wykonywać patriotyczne piosenki, takie jak „Estońskie morza, wolnymi bądźcie”. Oczywiście Olime Teder też się tam kręciła. Wydawało się, że podoba jej się Auleid, jednak ten nawet na nią nie spojrzał. Gdy tylko usłyszała tę piosenkę, zagroziła, że pójdzie i o wszystkich zamelduje. Sytuację uratowałoby, gdyby Auleid zgodził się przespać z Olime, jednak odmówił, gdyż wolał lasy od komsomolskiej krowy. Jego dziewczyna nie miała szczęścia - Olime załatwiła jej wywózkę. Było to dla niej wyrokiem śmierci. Mimo że w domu Olime Teder było wielu żołnierzy, Auleid zdołał znaleźć okazję, by dokonać swojej zemsty.

Stojący na cmentarzu w Rouge piękny nagrobek Olime Teder nosi poruszające epitafium, głoszące, że bohater może oddać tylko jedno życie. Czy jednak ktoś wie, gdzie znajduje się grób Auleida Toomsalu?

W rzeczywistości nic nie wiadomo o żadnym Leśnym Bracie oskarżonym o popełnione w armii niemieckiej zbrodnie przeciwko ludzkości albo o mordowanie Żydów. Wręcz przeciwnie, wielu bardziej znanych leśnych partyzantów uczestniczyło w ruchu oporu przeciwko niemieckiej okupacji, unikało niemieckiego poboru albo wzięło udział w walce zbrojnej przeciwko Niemcom. Jeden z legendarnych Braci Leśnych z powiatu Virumaa, Ossip Lumiste, otrzymał nawet odznaczenie od władz radzieckich za zniszczenie niemieckiego Jagdkommando. Obsypano go wszelkimi możliwymi przywilejami. Krótko później brat Lumiste natknął się na radziecki patrol graniczny, który zastrzelił podejrzanego człowieka „podczas próby ucieczki”. Ossip Lumiste nie potrafił znieść takiej niesprawiedliwości, poszedł do lasu, zorganizował oddział i zabrał się za mszczenie śmierci brata.

Przykładem udanej ucieczki była przygoda Herberta Liljeberga, mieszkańca wyspy Järvasaar w Zatoce Fińskiej, który podjął śmiałą wyprawę z Finlandii do Estonii, by ratować swoją dziewczynę. Herbert Liljeberg spotkał swoją przyszłą żonę w 1944 roku w Estonii, gdy wykonywał tam zadanie dla armii fińskiej. Chociaż wielu jego towarzyszy już w 1944 roku wydostało swoje żony z Estonii, wybranka serca Liljeberga nawet nie wiedziała wówczas o jego uczuciach. Zakochany młody człowiek najlepiej to wyjaśnia:

Miłość nie dawała mi spokoju. Nie mogłem dostać zgody na wizytę w Estonii. Cenzura na poczcie konfiskowała moje listy. W miłości i na wojnie jednak wszystko jest dozwolone. Czy Zatoka Fińska mogła mnie zatrzymać? Nie, ponieważ żeglowałem po niej we wszystkie strony, we dnie i w nocy, i nigdy się nie zgubiłem. Potrzebowałem odpowiedniej łodzi, nie dłuższej niż pięć metrów, wykonanej z lekkiego drewna, tak bym mógł w pojedynkę wciągnąć ją do lasu i ukryć. Tak więc postanowiłem. Zdobyłem drewno i zacząłem heblować deski, aż miały grubość dzisięciu milimetrów. W tydzień miałem gotową łódź. Ludzie pytali mnie, po co buduję łódź. Odpowiadałem, że muszę wydostać z Estonii moją żonę. Nikt nie chciał w to uwierzyć.
Zrobiłem wywiad na temat rosyjskich patroli nadbrzeżnych, starając się dowiedzieć, kiedy rzadziej korzystają z reflektorów i tym podobnych rzeczy. Co powinienem zabrać? Musiałem mieć rewolwer. Mógłbym wpaść na kłopotliwego psa czy cokolwiek innego, nie mogłem jednak dać się wziąć żywcem. Przyszyłem sobie pod lewym ramieniem kieszeń, tak bym mógł dobyć rewolweru w jednej chwili.
Planowalem wyruszyć 30 sierpnia 1946 roku. Pożyczyłem pięciokonny silnik zanurzany od Eino. Nie wyruszyłem jednak zgodnie z planem, ponieważ widziałem burzę z piorunami, szalejącą nad wybrzeżem estońskim. Następnego dnia pogoda była piękna. Uspokoiłem moją rodzinę słowami: "Jeśli nie dostaniecie żadnych informacji ode mnie w ciągu miesiąca, wówczas pytajcie o mnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych". Wiedziałem, że ryzyko było wielkie, a moje szanse na powrót znikome. Sumienie jednak zmuszało mnie, bym popłynął. Nie mogłem już dłużej tego znieść.
Wyruszyłem tego wieczoru o siódmej, ubrany w spodnie i wełniany sweter, mając w rezerwie kurtkę i płaszcz. Wziąłem prosty kompas z nafosforyzowaną igłą oraz starą mapę morską, z naniesionymi latarniami morskimi na wybrzeżu estońskim oraz wyrysowanym kursem prosto na południe.
Trafiłem dokładnie na zaplanowane miejsce lądowania i miałem minąć wyspę Prangli między 1:00 a 3:00, gdy wyłączone były reflektory. W połowie zatoki natknąłem się na okręt rosyjskiej straży granicznej, który obrał kurs prosto na mnie. Na szczęście opadła gęsta mgła i wyłączyłem silnik, by nie zdradził mojego położenia. Warkot maszyn okrętu oddalił się na wschód. Popłynąłem dalej, koło Keri, Prangli i Aksi. Resztę drogi do brzegu wiosłowałem, by warkot mojego silnika nie zwrócił niczyjej uwagi. Mój przyjaciel z dzieciństwa był ogromnie zaskoczony, gdy zapukałem w jego okno i wyjaśniłem swoje położenie. Ukryliśmy łódź pod sianem w jego stodole, którą wróg pieczołowicie przeszukiwał poprzedniego dnia. Przyjaciel dał mi trochę pieniędzy i jakieś dokumenty tożsamości bez fotografii, zgodnie z którymi byłem żołnierzem, choć nie znałem słowa po rosyjsku.
Następnego ranka poszedłem na stację kolejową i dowiedziałem się, że do domu Alicji musze przejechać 100 kilometrów. Pytałem się o drogę i dowiedziałem się wszystkiego, czego potrzebowałem. Alicja była nauczycielką i pracowała akurat w Tallinie i Haapsalu. Wreszcie przyszła. Na szczęście była sama. Nie mogłem pozwolić by mnie rozpoznała, w cywilnym ubraniu i w takich okolicznościach. Pozwoliłem jej odejść na pewną odległość od dworca, zanim dałem jej znać o swojej obecności, gdyż na dworcu był rosyjski posterunek, a Rosjanie kręcili się wszędzie dookoła. Była zaskoczona i zdziwiona, i być może trochę szczęśliwa z ponownego spotkania ze mną. Gdy rzuciła mi się na szyję, jej dłoń trafiła na pistolet pod lewą pachą. "Co tutaj masz?"
Droga do domu wydawała się krótka, ponieważ tyle było do opowiadania. Czy to los zetknął nas ponownie? Jestem pewien, że doskonale wiedziała, dlaczego przybyłem, nie pytała jednak. Być może wiedziała. Tego wieczoru zapytałem ją wprost. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu. Wszystko spadło na nią tak niespodziewanie. Musiała podjąć najtrudniejszą, najpoważniejszą decyzję w swoim młodym życiu.
Leżałem w jej łóżku i nie mogłem spać. Jej bliskość skałaniała mnie, by ją posiąść, jednak zdrowy rozsądek nie pozwalał oddać się namiętnościom. Sytuacja była zdecydowanie zbyt poważna. Trudno było jej podjąć decyzję. Ojciec Alicji został zabrany na Syberię. Sama Alicja podjęła decyzję od razu. Jej matka powiedziała: "Jeśli musisz zrobić tak trudny krok w swoim życiu, idź z tym mężczyzną. Masz moje błogosławieństwo. Nigdy jednak nie zawróć z drogi, na którą weszłaś.".
Alicja przyniosła ze sklepu trochę jedzenia i poszliśmy zjeść do domu jej przyjaciółki. Miała tylko jedną torbę podróżną. Udaliśmy się w kierunku szosy do Narvy, gdzie Alicja kupiła w kiosku tabliczkę czekolady. Wydawało się, że to piękna wycieczka szkolna. Uszliśmy daleko, gdy nagle przypomniało się nam, że powinniśmy poprosić o pomoc z góry dla naszej wyprawy, jak powiedziała jej matka. Kazanie matki musiało pozostawić w nas ślad. Przed nami leżała żelazna kurtyna i rosyjska straż graniczna, patrolująca brzeg z psami. Co mogło ich powstrzymać?
Przygotowaliśmy łódź, kładąc na jej dnie słomę, by Alicja mogła się położyć. O północy byliśmy gotowi do drogi. Pociągnąłem za sznur, by uruchomić silnik, ale byliśmy jeszcze blisko brzegu gdy śruba uderzyła w skałę i rozpadła się przekładnia. Byliśmy w kłopocie. Miałem jednak w kieszeni zapasową przekładnię i wreszcie zaczęliśmy oddalać się od brzegu. Bałem się wyspy Prangli i opłynąłem ją szerokim łukiem. Reflektory nie działały. Fale rosły i opadały we wschodnim wietrze, potem jednak wiatr zmienił kierunek i mocno wiał nam w plecy.
W połowie drogi skończyło się paliwo w zbiorniku i uzupełnienie go i uruchomienie silnika zajęło dużo czasu. Szliśmy jednak z wiatrem i tenże wiatr towarzyszył nam także w drodze na lądzie. Noc jaśniała, a księżyc co pewien czas wyłaniał się zza chmur, pomagając nam utrzymać kierunek. Przechodził front niżowy. Wiatr zmienił kierunek na północno-wschodni i przybrał na sile. Nigdy nie zdołalibyśmy go pokonać, gdybyśmy byli jeszcze na środku Zatoki Fińskiej; zbliżaliśmy się jednak do Lotan-Järvasaare. Kto by uwierzył naszemu szczęściu? Trudno było sobie nawet wyobrazić przygody, jakich doświadczyliśmy.
Gdy wreszcie o piątej nad ranem dotarliśmy do brzegu, wziąłem mój największy skarb, dla którego tyle zaryzykowałem, w ramiona i zaniosłem na wyspę, która miała stać się naszym domem. Ojciec przyszedł z latarnią by nas powitać, gdyż warkot silnika powiadomił go, że zaginiony syn wraca do domu. Wszyscy byli uradowani naszym cudownym przybyciem. Kogóż to przywiozłem ze sobą? Moja szalona eskapada miała miejsce naprawdę, mimo iż nikt mi nie wierzył, że to zrobię. Opowiedzieliśmy im najważniejsze wydarzenia z naszej wyprawy, napiliśmy się gorącej kawy, którą zaparzyła moja matka, i poczuliśmy ogromną potrzebę odpoczynku po tych szarpiących nerwy dniach. Nadszedł czas, aby wślizgnąć się do chłodnej pościeli koło gorącej dziewczyny i nie musieć się już niczego więcej obawiać. W tej chwili poczułem, że warto jest żyć.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
AdSense

Skąd: Mountain View
Pomógł: nie raz
Maniek 
Zakochany w Bugu


Pomógł: 21 razy
Wiek: 51
Posty: 913
Otrzymał 294 piw(a)
Skąd: Sobiborski Park Krajobrazowy


Wysłany: Nie Kwi 22, 2012 09:04   

Hm- dziwne, zakładasz temat o partyzantach, leśnych bratach- zapomnianych bohaterach..... estońskich.
A czy temat Naszych "żołnierzy wyklętych" jest już wyczerpany?? Czy w ogóle jest na Tym forum (nie zdziwiłbym się gdyby nie- toż to forum wędkarskie). Najpierw napiszcie co wiecie o polskich leśnych braciach- bo też mają cudowną waleczną przeszłość. Wybaczcie ale ten temat jest trochę moim konikiem- 100 metrów od mego domu zginął Edward Tarasiewicz- ps. "Żelazny" jeden z ostatnich polskich bohaterów. W tej ostatniej akcji zginęło też kilku moich ówczesnych sąsiadów. Tak więc temat jest mi wyjątkowo bliski.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
irekskyline 
Łowię ryby i takie tam...


Pomógł: 5 razy
Wiek: 28
Posty: 117
Otrzymał 34 piw(a)
Skąd: Brzeg


Wysłany: Pią Maj 11, 2012 22:21   

Maniek napisał/a:
Hm- dziwne, zakładasz temat o partyzantach, leśnych bratach- zapomnianych bohaterach..... estońskich.
A czy temat Naszych "żołnierzy wyklętych" jest już wyczerpany?? Czy w ogóle jest na Tym forum (nie zdziwiłbym się gdyby nie- toż to forum wędkarskie). Najpierw napiszcie co wiecie o polskich leśnych braciach- bo też mają cudowną waleczną przeszłość. Wybaczcie ale ten temat jest trochę moim konikiem- 100 metrów od mego domu zginął Edward Tarasiewicz- ps. "Żelazny" jeden z ostatnich polskich bohaterów. W tej ostatniej akcji zginęło też kilku moich ówczesnych sąsiadów. Tak więc temat jest mi wyjątkowo bliski.


Może Cie to zaciekawić, otóż w moim mieście w tą niedziele odbędzie się marsz ku pamięci Żołnierzy Wyklętych. Zorganizował go mój nauczyciel geografii, który się bardzo przejął tematem Żołnierzy Wyklętych z pomocą uczniów, księży i paru wpływowych ludzi. Cała akcja się podobno mocno rozwinęła, marsz ma swoją stronę, pan profesor opracował bardzo poruszającą prezentację, odbędą się ciekawe inscenizacje i inne pokazy. Pewien wpływowy pan (nie pamiętam jego stanowiska) gdy dowiedział się jak w szkołach średnich za rok będzie nauczana historia bardzo się zdenerwował i gdy dowiedział się o marszu udostępnił Zamek Piastów Śląskich gdzie odbędzie się koncert na zakończenie.
Przepraszam że nie za wiele szczegółów szczerze mówiąc nie jestem zbyt zaangażowany w to wszystko.
Chwała jednak takim ludziom którzy próbują coś zdziałać, uczcić pamięć o tych ludziach. :brawo:
Mnie najbardziej dotknęło co UB robiło tym ludziom, Polacy torturowali Polaków i mało kto o tym wie.
Jak się czegoś jeszcze dowiem to napiszę.

P.S Czy gdzieś jeszcze organizowane są podobne akcje?
_________________
Pozdrawiam, Irek.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
Maniek 
Zakochany w Bugu


Pomógł: 21 razy
Wiek: 51
Posty: 913
Otrzymał 294 piw(a)
Skąd: Sobiborski Park Krajobrazowy


Wysłany: Sob Maj 12, 2012 13:39   

irekskyline napisał/a:
Czy gdzieś jeszcze organizowane są podobne akcje?

Oczywiście że tak- u mnie co roku- 1-szego marca.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
Wyświetl posty z ostatnich:   

» Wędkarstwo, strona główna » Działy pozostałe » Hyde Park » Leśni bracia- zapomniani bohaterowie.

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Styl Forum - GrzegorzM ©

Administracja nie odpowiada za materialy publikowane przez uzytkownikow. Uzytkownik rejestrujac sie na forum w peeni odpowiada za publikowane przez siebie wiadomosci. Wszelkie roszczenia w sprawie opublikowanych tresci prosimy zgaaszac do ich autorow.

strzalkaMapa Forum