Forum wędkarskie- wędkarstwo Największe forum wędkarskie w Polsce (dawne Wedkowanie.net). Wędkarstwo, PZW, filmy wędkarskie, metody połowu, testy sprzętu, przynęty i zanęty, łowiska, zdjęcia i gry wędkarskie. Posiadamy ponad 10 tysięczną społeczność, która napisała już przeszło 130 tysięcy wiadomości. Weź udział w dyskusji i dołącz do nas już dziś!
Wszystko zaczęło się dość niefortunnie w środę. Uszkodziłem sobie trochę kciuk i już myślałem, że rybki miną mi koło nosa. Dopiero w piątek zdecydowałem się na wizytę u chirurga i można powiedzieć było po "ptakach", bo po zabiegu chirurgicznym miałem praktycznie nieczynną całą dłoń. Nie poddawałem się jednak i wyruszyłem w nocy na rejs. Bandaż elastyczny usztywnił moją rękę, tak na wszelki wypadek, bo może coś będzie się działo.
Wcześnie rano wypływamy i bierzemy kurs na znane tylko Olkowi łowisko. Pierwszy dryf przynosi po kilka rybek niektórym z nas, a ja "kaleka" łamię końcówkę szczytówki przy wyrzucie pilkera. Jak pech to pech. Ale już drugi dryf przynosi pierwszą rybkę, ucieszyłem się, chociaż ból ręki jest coraz większy. Nic to dla takiego wilka morskiego jak ja. Trzeba wziąć się do roboty, bo konkurencja wkoło nie śpi i bardzo fajnie bawi się z rybkami.
Tak pływamy i łowimy, aż pada komenda płyniemy na wrak. Tam jak wiadomo trafiają się większe rybki, a u mnie pechu ciąg dalszy. Zacinam ładną rybkę, którą holuję prawie do samej góry i tu parę metrów od burty już go widząc trach... rwie się linka o wytrzymałości 28 kg. Minę mam pewnie telewizyjną, ale później po pewnym przemyśleniu tłumaczę to sobie przetarciem, choć takich śladów na końcówce nie było. Następny nawrót, nowy zestaw idzie do wody i jest pierwszy złoty dorsz tzw. piaskowy.
Zabawa trwa do końca rejsu, ręce i palec bolą, ale to nic, w partyzantce było jeszcze gorzej . Załoga Admirała stanęła na wysokości zadania, wyrobili sobie markę nad tą częścią Wybrzeża jak mało kto, ale na robocie znają się dobrze. Niezależnie od obsady wędkarskiej (rejsy sponsorowane) i nam zwykłym wędkarzom zafundowali bardzo dobrą zabawę, co przy okazji idzie w parze z rybkami i ich holami.
Wasz szczur lądowy Robert Damsz *Glotox*
PS. Zdjęć nie robiłem, bo nie bardzo mógłbym praktycznie jedną ręką ustawiać i celować, poza tym wiecie jak wyglądają dorsze i "Admirał", bo w galerii już takowe zdjęcia można zobaczyć.
_________________ Gdy insektów plaga www.glotox.com pomaga.
Jakoś mi się nie układało do wyjazdu na morze na dorsze. Wakacje, dzieciaki i obowiązki służbowe. Ale pewnej niedzieli udało mi się połączyć plażowanie rodziny i moje rybki. Krótka rozmowa z kolegą przez telefon i jest jeszcze miejsce na „ADMIRALE” we Władysławowie. Jest to jednostka z 2 silnikami 300-konnymi osiągająca 19 węzłów i paląca 160 litrów na godzinę. Był mały pokaz przy wyjściu z portu.
Ale wszystko od początku.
Pomału się okrętujemy
Na tym kutrze obowiązuje odprawa paszportowa, ponieważ pływa poza granicami wód terytorialnych. Po odprawie paszportowej kierujemy się na łowisko. Olek (nawigator) ustawia kurs na tylko sobie znane łowisko i ruszamy pełną parą. Pomału wszystkie kutry pozostają daleko w tyle. Na łowisko płyniemy około 2 godzin i jest czas na małą historię kutra. Krzysztof (armator) opowiada, jak go przygotowywali dla potrzeb wędkarskich. Relingi, dulki dla wędek, uchwyty na pojemniki, aby się nie suwały po pokładzie - wszystko wykonane „ze stali szlachetnej” podobno zamawianej u „ZEPTERA”. Najnowszy sprzęt elektroniczny na wyposażeniu, przy którym Olek czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. A że jest to „pies na dorsze”, to dopiero o tym mieliśmy się przekonać.
Wreszcie dopływamy na pierwsze łowisko i ku zdumieniu wszystkich wędkarzy pierwszego dorsza wyciąga kobieta, która pierwszy raz jest na morzu. Trochę to nas zdeprymowało i pomału i my zaczynamy łowić. Przez długi okres z największymi dorszami prowadził syn naszego kolegi, który złowił 2 dorsze po 5 kg. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ale i on też jest pierwszy raz i na dodatek ma 13 lat. Chyba ten kuter jest jakiś inny nie tylko z wyglądu. Morze jest bez „dryfu”, jak to określa Olek, ale nie daje za wygraną i cały czas szuka. I znajduje. Tu dopiero zaczyna się „rzeź” dorsza. Wszyscy na zmianę holują pojedyncze jak i podwójne sztuki. Na jednym dryfie trafiają mi się 2 dublety i 3 pojedyńcze dorsze. Kilka spina mi się po drodze do góry, ale jest sygnał i napływamy znowu, sytuacja powtarza się dwukrotnie. Ręce bolą od holu i ostatni dryf muszę odpuścić. Na nim pada największy dorsz rejsu 6 kg. Rekord młodzieńca zostaje pobity - jak na stare wygi przystało.
Trzy dzwonki i wracamy do portu. Nie będę opisywać kawek, herbatek czy obiadku w drodze powrotnej, które obecnie są standardem na każdym kutrze. Ogólnie wyciągnąłem 9 dorszy z przedziału 2 – 3 kg, z czego jestem bardzo zadowolony i jest to mój jak na razie najlepszy wynik.
Jeszcze raz wielkie podziękowanie dla Krzysztofa, który bardzo poważnie traktuje swoich klientów oraz dla Olka, który naprawdę w tym wszystkim wie, o co chodzi.
Więcej o kutrze można dowiedzieć się na www.admiral-dorsz.pl
_________________ Gdy insektów plaga www.glotox.com pomaga.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Administracja nie odpowiada za materialy publikowane przez uzytkownikow. Uzytkownik rejestrujac sie na forum w peeni odpowiada za publikowane przez siebie wiadomosci. Wszelkie roszczenia w sprawie opublikowanych tresci prosimy zgaaszac do ich autorow.